Mały pies, wielka draka
2008-09-24 16:55:24
Kiedy pani Iwona z Poznania oddawała swoją jamniczkę Vicki na zabieg czyszczenia zębów do lecznicy, nie przypuszczała, że skończy się on wielką awanturą, po której lekarz wyląduje na dywaniku rzecznika odpowiedzialności zawodowej, a jej bliscy... w prokuraturze
3 września punktualnie o 9.30 pani Iwona stawiła się w poznańskiej lecznicy weterynaryjnej na os. Orła Białego. Jej jamniczka Vicki - Murzynek miała mieć usunięty kamień nazębny. Zabieg wymagał zostawienia pieska w lecznicy na kilka godzin. Vicki trafiła pod opiekę doktora Ryszarda Lewińskiego i jego asystentek. Właścicielka jamniczki miała dzwonić ok. 14, by dowiedzieć się, czy pieska można już odebrać. Tak też uczyniła i wtedy ku swemu olbrzymiemu zdumieniu usłyszała, że pieska w klinice nie ma, bo uciekł chwilę po jej wyjściu. - Nikt do mnie nawet nie zadzwonił, że coś takiego się stało. Poinformowano mnie dopiero po czterech godzinach, gdy dzwoniłam, by spytać, czy Murzynka można już odebrać! - mówi oburzona. Doktor Lewiński utrzymuje jednak, że dzwonił do niej kilkakrotnie, lecz telefonu nikt nie odbierał.
Właścicielka jamniczki drżała o jej życie, bo klinika znajduje się w okolicy dość ruchliwych ulic, Vicki natomiast jest psem maleńkim - waży niespełna 3 kg. Kiedy pani Iwona wraz z mężem i synem pojawili się w klinice z żądaniem wyjaśnienia, usłyszeli: „To tylko pies, no uciekł, co miałem zrobić”. Według ich relacji lekarz nie wyglądał na przejętego i nie uczynił nic, by pieska odnaleźć. - Wysłał po psa dwie swoje asystentki, ale te wróciły z niczym - mówi pani Iwona. Właściciele jamniczki zorganizowali akcję poszukiwawczą i szczęśliwie udało się Vicki odnaleźć. Ale na tym historia się nie kończy.
Pani Iwona najpierw o zajściu powiadomiła policję, która doktora Lewińskiego przesłuchała. Złożyła też na niego skargę do rzecznika odpowiedzialności zawodowej przy Wielkopolskiej Izbie Lekarsko-Weterynaryjnej. Wczoraj dostała pismo informujące ją, że wobec pana Lewińskiego zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne i że 10 października ma się stawić w Izbie jako świadek. Ryszard Lewiński może dostać karę upomnienia lub nawet zakaz wykonywania zawodu. - Mam nadzieje, że sprawiedliwości stanie się zadość - mówi pani Iwona.
Doktor Lewiński przedstawia zgoła inną wersję wydarzeń tego feralnego dnia. Przyznaje, że piesek uciekł. - To oczywiście nasza wina. Ale stało się. I wielokrotnie za to przepraszałem tych państwa - wyjaśnia. Według jego słów rodzina pani Iwony nie tylko przeprosin i tłumaczeń nie przyjęła, ale też lekarz został sponiewierany słownie. - Rzucano pod moim adresem groźby karalne, które jestem jeszcze w stanie zrozumieć z racji zdenerwowania tych państwa. Ale zostałem również ciężko pobity, na co mam stosowne dokumenty - mówi. Sprawą zajął się więc prokurator.
Obie strony zapowiadają, że nie odpuszczą i swoich racji będą bronić do upadłego.
Kinga Graczyk