Gazeta.pl  | metrocafe.pl  | Poczta  | Forum  | Blogi  | Wyborcza.pl  
Pogoda  | Randki  | Gry
 » artykuły  » do poczytania  » Niemka chciała porwać polskiego kota!

Niemka chciała porwać polskiego kota!

2008-09-11 13:32:43

do poczytania

Trzy razy się przymierzała: miała truć mleko, nasyłać pracownika schroniska, wreszcie płacić bezdomnemu, by kota porwał. Co się *Niemka* na poznańskiego dachowca tak uparła, nie wiadomo. Mieszkańcy Osiedla Piastowskiego podejrzewają najgorsze: sprzedaje Niemcom, którym same myszy zostały, albo przerabia na skórki wyciągające reumatyzm.
fot. Piotr Skórnicki, Agencja Gazeta
Fotograf przez dwie godziny polował na „Calineczkę”
Wygląda zwyczajnie. Puchato. Szaro-biało. Jak to kot. Dachowiec. Jeszcze do niedawna Mateczka czy, jak wolą inni, Malutka, wiodła spokojny żywot. Spacerowała ścieżkami Osiedla Piastowskiego, wylegiwała się na chodnikach. Kochana i adorowana przez mieszkańców, ufnie składała głowę to pod kioskiem z odzieżą, to w nogach pani sprzedającej jajka. - Jest taka towarzyska - mówi Alina Przęczak. - A jaka mądra - wtrąca Maria Sawicka, która na ul. Obrzyca sprzedaje odzież. - Ulicę przekracza na pasach. Na środku zawsze się zatrzyma, spojrzy czy coś nie jedzie - dodaje. Kotkę kochają jak własne dziecko. - Przy śniadaniu mąż jej coś zawsze rzuci. Pan z rybnego nie pożałuje świeżej rybki, jak pójdzie do *Kurczaka* też zawsze coś uszczknie - mówi Sawicka. - A pani Janina pół emerytury na jedzenie dla niej wydaje - mówi pan Konrad z rybnego.

Słodkie życie na Osiedlu Piastowskim kotka wiodła sześć lat i gdyby nie czujność pani Janiny, mieszkanki osiedla, słodycz może na zawsze zniknęłaby z kociego życia.- Czy ona Niemka była, trudno powiedzieć - mówi pani Alina. - Na niemieckich blachach jeździła. I kląć po polsku umiała - dodaje. - Zatrzymała się u jednej pani tu niedaleko i zaczęła polowanie. Raz obie wezwały pana ze schroniska dla zwierząt, że niby kot jest ranny, po wypadku i trzeba go zabrać - opowiada. - Patrzę, stoi facet z kijem, pani z pojemnikiem na kota i ta, która wszystkim dyryguje - mówi pani Janina. - Nie zgodziłam się, by go zabrali, przecież nic mu nie było. Odrobaczony, po wizycie u weterynarza. Ten pan uznał w końcu, że mam rację, zabrał się więc i odjechał - dodaje.To miała być pierwsza zasadzka *złej Niemki*, która, niezniechęcona niczym, postanowiła zaczaić się na kotkę jeszcze raz. Nie powiodło się kłamstwo, drugim razem postanowiła uciec się do przekupstwa i za złapanie kota zapłacić bezdomnemu.- Mówi do mnie kolega, ej chcesz pięć złotych zarobić? Weź złap tego kota i daj tamtej babce - opowiada pan Andrzej. - Ja patrzę i pytam czy oszalał? Celinę naszą mam łapać?! Nigdy! - Jeszcze nie zwariowałem!I tego było mało żądnej kota *Niemce*. Nim odjechała z piskiem opon w niedzielną noc i ślad po niej zaginął, przypuściła jeszcze jeden, ostatni atak. - Mleko chciała zatruć, kota uśpić i ukraść. Normalnie nie mogła, bo Celina płochliwa była, do nieznajomych nie szła - mówi pani Janina. I przypomina sobie: - Niedzielna noc. Jakoś po drugiej było. Stoję przed klatką, z koleżanką rozmawiam. Weszłam do domu, ale coś mnie tknęło, by wyjść. Patrzę, stoi nowa miseczka z mlekiem dla kota. Wylałam mleko i miskę zabrałam - opowiada pani Janina. Potem z okna widziałam, jak się za nią rozglądała i kota z torbą między samochodami szukała - dodaje. - Krzyknęłam do niej, że nie ma czego szukać, bo miskę do laboratorium oddałam, a kota nie złapie - mówi. - Wtedy spakowała rzeczy do samochodu i wykrzykując jakieś groźby odjechała.Co się *Niemka* na Celineczkę tak uparła, nie wiadomo. Jest jednak kilka podejrzeń. - Wie pani - mówi pan Konrad ze sklepu rybnego - suszone kocie skórki świetnie wyciągają reumatyzm, może łapie koty, do Niemiec wywozi, na skórki sprzedaje - mówi. Pani Janina boi się, że Celina mogłaby paść ofiarą jakiegoś eksperymentu albo po prostu w ręce ludzi, którzy nie będą o nią dbali. - Kto wie - dodaje pani Alina - ludzie wszystko dziś dla pieniędzy zrobią - mówi.

Ewa Mikuklec, Gazeta Wyborcza Poznań
Komentarze