Suczka ma pięć lat i dzięki interwencja zielonogórskich strażników ochrony zwierząt będzie żyć. Chorą i wychudzoną zabrali z gospodarstwa w Myszęcinie
Dziś Łatka ma się już dobrze. Przeszła operację wycięcia guza, za którą zapłacił sponsor. Gdyby nie zabieg, pożyłaby najwyżej miesiąc. - To biedna psina, która zaznała w swoim życiu wiele bólu, a teraz potrzebuje tyle samo miłości - mówią inspektorzy z SOZ. Wszystko zaczęło się od telefonu mieszkańca wsi Myszęcin. Przekonywał strażników, że w jednym z gospodarstw są zagłodzone konie i świnki wietnamskie. Na miejscu okazało się, że w podobnym stanie są także kozy i psy, dwa szczeniaki i Łatka. - Postanowiliśmy, że zabierzemy mu psy. Zdziwiło nas, że sam wręczył nam Łatkę Suczka od urodzenia była chora, a jej opiekun nie potrafił jej pomóc. Uznaliśmy, że zaniedbanie zwierząt nie wynika ze złej woli ich właściciela, ale z jego niezaradności. Dlatego nie chcemy go karać, ale mu pomóc. Widać było, że warunki w których sam żyje, nie były najlepsze. Mimo pomocy opieki społecznej i rodziny nie miał pieniędzy na utrzymywanie zwierząt. Wiadomo, że latem można by je wypuścić na pastwisko i coś by sobie znalazły do jedzenia, ale zimą to raczej niemożliwe - mówi strażnik Bartosz Krygier.
Strażnicy dla szczeniaków już znaleźli nowy dom. Łatka z początku miała wrócić do swojego pana, a strażnicy mieli ją doglądać. Po operacji zadecydowali jednak, że potrzebuje lepszych warunków. Liczą na to, że ktoś ją adoptuje.
Każdy, kto chciałby przygarnąć Łatkę, może skontaktować się ze strażnikami pod nr. tel. 609 02 13 60 lub e-mail:
straz.ochrony.zwierzat@o2.pl.
PŚ, Gazeta Wyborcza Zielona Góra